wtorek, 17 marca 2015

All that SLES... (III)

Po raz ostatni o SLESie. Na jakiś czas.


Tym razem chciałem zaprezentować "twarde" dowody potwierdzające moje zdanie, że siarczany alkilowe nie są śmiertelną trucizną. Ze wszystkich artykułów, które znalazłem chciałbym przytoczyć dwa. Jeden dotyczy wpływu łagodnych środków myjących na potencjał drażniący siarczanów alkilowych, drugi: wpływu hydrolizatów protein. Miłego czytania!

Pierwszy z nich nosi tytuł Skin Irritation Potential of Mixed Surfactant Systems i został opublikowany w 1998 roku w czasopiśmie Food and Chemical Toxicology (numer 36). Test, który przeprowadzono, polegał na zaaplikowaniu roztworu substancji myjącej na skórę i pozostawienie go tam na 4 godziny (!) w specjalnej "przegródce".

Pomyślcie: czas kontaktu szamponu czy płynu pod prysznic ze skórą to najwyżej kilka minut. Czysty roztwór (20%) SLS spowodował podrażnienie u 7 osób (z 32) po godzinie kontaktu. Po dwóch godzinach u kolejnych 11. Po zakończeniu testu, u 27 osób z 32 pojawiło się podrażnienie. Weźcie poprawkę na to, co napisałem: to był ciągły kontakt z substancją przez minimum godzinę.

Roztwór (znów 20%) betainy (czy raczej jej pochodnej: dimethyl dodecyl amido betaine) po 4 godzinach spowodował podrażnienie u 30 z 32 probantów. Najbardziej zaskakujące wyniki są jednak przed nami.

Roztwór zawierający 18% SLS oraz 2% betainy spowodował podrażnienie już tylko u 55% probantów. Roztwór 10% SLS i 10% betainy u 31%, a 20% SLS i 20% betainy (!), u 44% badanych.

Okazuje się, że mechanizm mieszanych miceli gwałtownie obniża potencjał drażniący surfaktanów. Pamiętajcie, że w testowanych preparatach nie było nic poza dwoma środkami powierzchniowo czynnymi oraz wodą. W szamponach mamy przecież hydrolizaty protein, glicerynę, substancje renatłuszczajace...

Jeszcze lepiej wychodzą testy dla alkilopoliglukozydu (nie sprecyzowano jego nazwy - mógł to być poliglukozyd laurylowy lub decylowy). Jego 20% podrażnił 1 osobę w teście czterogodzinnym. Roztwór 10% SLS i 10% glukozydu podrażnił 24% badanych, 2% SLS i 18% glukozydu 3% (znowu jedna osoba!), 20% SLS i 20% glukozydu 20% badanych.

Dalsza część artykułu dotyczy wpływu krytycznego stężenia micelizacji (przy jakim stężeniu związek zaczyna tworzyć micele) na podrażnienie. Konkluzja? Najlepiej wybierać preparaty zawierające w swoim składzie poza SLESem czy SLS alkilopoliglukozydy czyli np. Lauryl Glucoside, Coco Glucoside, Decyl Glucoside, Caprylyl Glucoside i inne.

Kolejny artykuł popełniony przez polskich naukowców nosi tytuł: The influence of surfactants and hydrolyzed proteins on keratinocytes viability and elasticity i został opublikowany w roku 2013 w czasopiśmie Skin Research and Technology. Badano tam wpływ SLS i hydrolizowanego kolagenu na przeżywalność i elastyczność komórek keranocytów ludzkiej skóry (linia komórkowa HaCaT). Przeżywalność (viability) jest zaznaczona na osi pionowej, na poziomej zaś mamy stężenie aplikowanej mieszaniny. Test trwał minimum 24 godziny (!).

Widać wyraźnie, że wpływ hydrolizatu na potencjał drażniący jest niebotyczny. Najwyraźniej widać to przy stężeniu 55 mikrogramów na mililitr.

Nie można ukryć tego, że siarczany alkilowe wykazują działanie drażniące. Jeśli kogoś po umyciu szamponem swędzi głowa, warto poszukać preparatu bez SLESu. Może jednak wystarczy po prostu inny szampon? Lepiej skomponowany i wzbogacony o (mówiąc kolokwialnie) substancje chroniące naszą skórę.

2 komentarze:

  1. Kiedys kupilam plyn pod prysznic z Disodium Laureth Sulfosuccinate, ktory byl najlagodniejszym jaki dotad uzywalam (wiem, znaczenie ma tez reszta uzytych skladnikow). Wtedy (rok temu) probowalam znajsc wyczerpujace info na temat tego disodium i czym dokladnie rozni sie od sls, znalazlam tylko, ze jego molekuly sa wieksze, przez to mniej drazniace, ale dokladnego wytlumaczenia nie.Wpisalam to dzis w google z ciekawosci i... znalazlam odpowiedz.
    W internecie jest wiele mylacych, informacji, zwlaszcza w tych tematach. Czesto sprzecznych (np parafiny, silikony),zeby sie naprawde przekonac jak to dziala staram sie docierac do jakichs prac naukowych i zrozumiec jak sa te substancje zbudowane, co moga itp, ale to nie zawsze latwe. Teraz przyszly mi na mysl formaldehyde releaser konserwanty, jest duzo o ich szkodliwosci. Producenci kosmetkow je uwielbiaja, znalazlam tez informacje (nie czysto naukowe) "wybielajace" te konserwanty. Moglbys kiedys tam napisac cos na ten temat, plssss :). Pozdrawiam wszystkich. Mia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedna z teorii (zgodnie z moją wiedzą) głosi, że drażnienie zależy od krytycznego stężenia micelizacji (cmc) czyli stężenia substancji, przy którym zaczyna ona tworzyć kuliste twory czyli micele. Podrażnienia wywołują wolne cząsteczki, a nie cząsteczki wbudowane w micelę. Wynika z tego, że im niższe cmc i micele tworzą się szybciej, tym mniejszy potencjał drażniący - muszę to jednak jeszcze sprawdzić.

    A o donorach formaldehydu też spróbuję kiedyś napisać :)

    OdpowiedzUsuń